Showing posts with label okazje. Show all posts
Showing posts with label okazje. Show all posts

Monday, 20 February 2012

babeczki nie dla babeczki;)

Spoznilam sie na czekoladowy weekend Bei. Kurcze, nie udalo mi sie opublikowac postu przez weekend, ale za to sobie popracowalam. Tylko czy robienie tego, co sie lubi to praca? I jeszcze mi za to placa :D

Babeczki te upieklam z dzieciakami na walentynki. Zamiast kartek, dziewczyny daly swoim walentynkom babeczki. Sa mocno czekoladowe, wilgotne, i po prostu pyszne! Nie sa jednak dla babeczek dbajacych o linie, nie da sie zjesc tylko jednej ;)

Chocolate mud cupcakes


























100g gorzkiej czekolady
80 g mlecznej czekolady
120g solonego masla (jezeli mamy niesolone, to nalezy dodac 1/8 lyzeczki soli)
100ml wody
2 lyzeczki whisky
1/2 lyzeczki kawy rozpuszczalnej
75g cukru
1 duze jajko
80g maki
20g maki samorosnacej


Piekarnik rozgrzewamy do 180C. Formy do mufinek wykladamy papilotkami lub smarujemy cienko maslem.
Gorzka i mleczna czekolade, maslo, whisky, kawe, wode i cukier mieszamy w rondlu. Mieszajac, podgrzewamy na malutkim ogniu do rozpuszczenia masla i czekolady. Zdejmujemy z palnika i zostawiamy na 10 minut do przestygniecia.Po tym czasie wbijamy jajko i dokladnie mieszamy. Partiami dodajemy make dokladnie mieszajac. Mieszanina napelniamy foremki i pieczemy ok. 25 minut az patyczek wlozony w srodek babeczki bedzie czysty. Gotowe babeczki studzimy w formie. W tym czasie robimy ganache.






Ganache
100g mlecznej czekolady
40ml smietany kremowki (36%)


Czekolade mieszamy ze smietana i podgrzewamy na malutkim ogniu do rozpuszczenia (ciagle mieszamy, aby nie przypalic czekolady, bo bedzie nie do odratowania...). Gdy masa bedzie gladka i lsniaca, zdejmujemy z palnika i studzimy do temperatury pokojowej.
Gotowym ganache pokrywamy babeczki.

Mozna udekorowac wg. wlasnej fantazji. U mnie dekoracja to serca z czekolady zabarwionej na ciemny roz.

Smacznego!!

Przepis z mini modyfikacjami pochodzi stad


Przepis powinien brac udzial w akcji:
ale sie spoznilam ;)

Wednesday, 15 February 2012

walentynki dla chlopczyka i dziewczynki ;)

- Mamo, a upieczesz cos na walentynki? - zapytalo moje starsze dziecko
- A co bys chciala? - odpowiedzialam.
- Nie wiem, ale na pewno cos z czekolada - z radoscia odparl brzdac z zawadiackim usmieszkiem i blyskiem w oku.

Nie pozostalo mi nic innego, jak zabrac sie do roboty. Otwieram szafke a tu... horror!!! Nie mam czekolady!! Za pozno juz na wychodzenie z domu, wszystkie supermarkety sa pozamykane, a w 24h kioskach zaplace za czekolade jak za zloto. Nie, nie ma mowy! -No i co teraz? - pomyslalam - jak zaskoczyc szkraby w walentynkowy poranek? Mam na to 12 godzin...
- Ha! Juz wiem! GA-LA-RET-KA!!! - powiedzialam do siebie z triumfem.

Nie jest to zwykla galarerka, ale galaretka z sercem. Z sercem ode mnie, dla moich dwoch malych brzdacow, ktore daja mi wiele radosci i milosci. Kocham was, maluchy!!


Galaretka z sercem


















1 czerwona galaretka
2 szklanki wrzatku


2 szklanki wody
2 saszetki zelatyny 
1 puszka slodzonego mleka skondensowanego


Najpierw rozpuszczamy czerowna galaretke w 2 szklankach wrzatku. Plytkie naczynie zaroodporne spryskujemy tluszczem w sprayu lub wykladamy folia spozywcza. Wylewamy przestudzona galaterke i wstawiamy do stezenia do lodowki.
Gdy galaretka jest gotowa, przekladamy ja na plaska powierzchnie wylozona papierem do pieczenia i mala foremka wycinamy serduszka (lub inne wzorki, do wyboru, do koloru ;) ). Staramy sie wycinac wzory jeden przy drugim, aby nie marnowac galaretki. Ksztalty ukladamy w naczyniu spryskanym tluszczem w sprayu lub wylozonym folia spozywcza. Zostawiamy troche miejsca pomiedzy galaretkami.
Do 1/2 szklanki zimnej wody wsypujemy zelatyne i na chwile zostawiamy. Calosc zalewamy 1 i 1/2 szklanki wrzatku i dobrze mieszamy. Dodajemy skondensowane mleko i dobrze mieszamy. Zostawiamy do przestudzenia. Mleczna mieszanina zalewamy galaretki i calosc wstawiamy do lodowki na kilka godzin.
Przed podaniem kroimy w kwadraty.

Smacznego!!




Przepis bierze udzial w akcji:

Sunday, 14 November 2010

tortowisko :)

Marzec i listopad to dla mnie dwa dosc intensywne tortowo miesiace. Tym razem doszla jeszcze jedna okazja do pieczenia - chrzciny mojej coreczki. Musze sie wam przyznac, ze coraz bardziej podoba mi sie robienie ciast i tortow, szczegolnie tortow ;)


Tort na trzefie urodziny mojej starszej corci. W srodku biszkopt nasaczony syropem z brzoskwin z odrobina Cointreau, przelozony kremem z batonikow Milky Way i brzoskwiniami z puszki.
Powiem tylko, ze po raz pierwszy robilam figurki z masy cukrowej . Peppa wyglada jak Peppa, za to Dora the Exsplorer to Nora the ugly twin sister ;) Dziecko bylo zachwycone... ufff


 Zapytalam tez corcie co chcialaby zabrac do przedszkola. W odpowiedzi dostalam, ze male czerwone ciasta z niebieskimi swieczkami. Od razu pomyslalam - red velvet cupcakes! Przepis wzielam ze strony Wiltona. Krem na wierzchu, to krem z serka Philadelphia o delikatnej nucie cytrusowej (przepis na stronie Wiltona)

To ciasto bylo dla mnie nie lada wyzwaniem. Na chrzest mialam zaproszone 120 osob (jedynie rodzina i bliscy znajomi). W srodku kryje sie ciasto czekoladowe przelozone kremem malinowym. Powiem nieskromnie, ze bylo pyszne ;)



Na Cyprze jest tradycja, ze kazdy z przybylych gosci czy to na chrzest czy na slub, distaje maly slodki podarunek. Zrobilam ciasteczka brownie. Motyle to byl motyw przewoni naszej imprezy, wiec i ciasteczka maja odpowiedni ksztalt :)

Tuesday, 3 August 2010

"Ciastolizaki"

Kilka dni temu wspominalam o urodzinach pewnego mlodziensca, dla ktorego przygotowalam babeczki. W ramach niespodzianki postanowilam zrobic cos, co mialam ochote przyrzadzic juz od dluzszego czasu.
Niedawno odkrylam wspanialy blog bakerella. Zaluje bardzo, ze tak pozno odnalazlam taka perelke, bo przyznam sie, ze juz wczesniej wykonalabym kilka przepisow i podpatrzyla kilka pomyslow ;) 
To wlasnie na wyzej wspomnianym blogu znalazlam cos, co dzieci uwielbiaja! Cake pops co po swojemu nazwalam "ciastolizakami". Pomysl jest bardzo prosty a wrazenie... piorunujace!! Juz mam w glowie kilka pomyslow na przyszle przyjecia nie tylko dla dzieci ;)

"Ciastolizaki" 
dowolne ciasto czekoladowe na blache ok. 33x22 cm
250g serka kremowego typu Philadelphia
125g masla
500g cukru pudru
1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
czekolada, posypki, kolorowy cukier itp

Najpierw pieczemy ciasto. Tak naprawde nie ma znaczenia jaki ma smak, wazne jest, aby nie bylo bardzo wilgotne. U mnie bylo najprostsze ciasto z... pudelka :D Cisto dobrze studzimy i palcami drobniutko kruszymy. Miekkie maslo mieszamy z serkiem i chwile ucieramy az sie dobrze polacza. Dodajemy cukier puder i znow mieszamy. Na koniec dodajemy ekstrakt z wanilii i dobrze mieszamy. Odmierzamy 2 szklanki kremu (powinno go wlasnie tyle powstac, ale nigdy nic nie wiadomo...) i mieszamy z okruszkami. Z masy robimy kulki wielkosci orzecha wlaskiego. Jezeli masa jest zbyt rzadka (np. ze wzgledu na upal, jak u mnie) i nie da sie z niej ulepic kuleczek, wkladamy ja do lodowki na ok. 2 godziny (lub do zamrazalnika na 10-15 minut). W gotowe kulki wbijamy wykalaczke lub patyczek do szaszlykow (lub specjalne patyczki do lizakow u mnie nieosiagalne...) i wkladamy do lodowki na minimum 2 godziny (u mnie na noc). 
Rozpuszczamy czekolade w kapieli wodnej, maczamy gotowe kulki z ciasta i posypujemy posypkami lub kolorowym cukrem. Mozna oczywiscie nie ozdabiac. 
Mnie sie marza "zeberki" czyli biale kuleczki w czarne paseczki, ale to przy innej okazji i jak nie bedzie tak strasznie goraco...

Smacznego!!

Sunday, 1 August 2010

Coca Cola Cupcakes

Znow sie zaniedbalam w pisaniu... Ale powiem, ze nie z lenistwa a raczej z braku checi do gotowania. Na Cyprze jest taki upal, ze jak pomysle o staniu w kuchni, to chce mi sie plakac. Przyznam sie bez bicia, ze ostatnie prawie 2 miesiace jadam glownie u nas w knajpie, bo najzwyczajniej w swiecie nie mam ochoty na kucharzenie...

Dzisiaj postanowilam sie poprawic leciutko. W dniu dzisiejszym 13 urodziny obchodzi pewien mlodzieniec i bardzo mnie poprosil o upieczenie babeczek czyli cupcakes. Lubie tego mlodzienca, wiec mu nie odmowilam mimo pogody i ataku paniki na mysl o wlaczeniu piekarnika. Posiedzialam, pomyslalam, poszukalam i znalazlam przepis w sam raz na te okazje.  Przepis pochodzi z bardzo sympatycznego blogu 52 cupcakes

Coca Cola Cupcakes


2 szklanki maki
2 szklanki cukru (ja dalam 1,5)
1,5 szklanki malych pianek marshmallows 
125g masla lub margaryny
0,5 szklanki oleju
3 lyzki kakao
1 szklanka Coca Coli
1 lyzeczka sody
0,5 szklanki sody oczyszczonej
0,5 szklanki maslanki
2 jajka
1 lyzeczka ekstraktu z wanilii

Rozgrzej piekarnik do 175-180 stopni. Forme na mufinki wyloz papilotkami lub posmaruj maslem.
Przesiej make i cukier, dodaj pianki marshmallows. W garnku wymieszaj maslo, olej, Coca Cole oraz kakao. Doprowadz do wrzenia i dodaj do suchych produktow. Dobrze wymieszaj. Sode rozpusc w maslance i dodaj do masy wraz z jajkami i ekstraktem z wanilii. Mase rozdziel rownomiernie pomiedzy foremkami (ok. 2/3 wysokosci) i piecz przez 20-30 minut. Wyjmij z lodowki, ostudz i posmaruj kremem.

krem:
125g masla lub margaryny
6 lyzek Coca Coli
3 lyzki kakao
500g cukru pudru
1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
1 szklanka pekanow lub orzechow wloskich (niekoniecznie)

Maslo, kakao i Coca Cole mieszamy w garnku i doprowadzamy do wrzenia. Goraca masa zalewamy przesiany cukier puder i dokladnie mieszamy. Dodajemy ekstrakt waniliowy oraz ewentualnie orzechy. Schladzamy w lodowce (bedzie bardziej plastyczny) i ozdabiamy babeczki. 

Smacznego!!

Wednesday, 17 February 2010

Wielki Post rozpoczety - weganskie sniadanie

W zeszlym roku tutaj pisalam o tradycjach Wielkiego Postu w krajach grekokatolickich. W ten poniedzielek na Cyprze zaczal sie post. Jak co roku moja Druga Polowka postanowila przez 7 tygodni zrezygnowac z miesa oraz nabialu. Jest to nie lada wyzwanie dla nas - miesozercow w 100% ;) Ze wzgledu na ciaze nie biore czynnego udzialu w poscie, ale gotuje i przygotowuje posilki zgodne z jego zasadami.

Dzisiaj rano zadalam sobie pytanie: co zrobic na sniadanie? W chwili obecnej nie pieke chleba (popsul mi sie robot kuchenny a nie mam sily ugniatac ciasta recznie...) a "deseczki" znanych firm to dla mnie nie posilek, a przekaska. Przegladajac szafki kuchenne wpadl mi do glowy pomysl: quinoa! Efekt bardzo pozytywnie nas zaskoczyl :)

   Quinoa sniadaniowa


1 szklanka mleka ryzowego lub sojowego 
pol laski wanilii 
1/2 szklanki oplukanej quinoa
2 lyzeczki cynamonu
po 2 lyzki:  pestek slonecznika, posiekanych orzechow wloskich, wiorkow kokosowych, rodzynek
2 suszone sliwki
2 suszone morele
brazowy cukier do smaku
1 banan pokrojony w plastry

Mleko z wanilia doprowadzamy do wrzenia i wrzucamy quinoa. Gotujemy 5 minut a nastepnie dodajemy cynamon i gotujemy az cale mleko sie wchlonie. W miedzyczasie morele i sliwki kroimy w male kawalki i mieszamy z pestkami slonecznika, orzechami, rodzynkami i wiorkami kokosowymi. Rozkladamy po rowno do dwoch miseczek. Nastepnie dodajemy ugotowana quinoa i cukier do smaku. mieszamy. Na wierzchu ukladamy plasterki banana i palaszujemy ze smakiem.

* Sniadanie jest niezwykle pozywne, sycace i smaczne. Mozna je zjesc zarowno na cieplo jak i na zimno :)

Smacznego!!

 

Monday, 15 February 2010

Mus pomaranczowo-karmelowo-walentynkowy :)

Dzis walentynki. Z tej okazji chce zyczyc wszystkim zakochanym wielu pieknych dni spedzonych razem i milosci nie tylko w Dniu Zakochanych.
W tym roku, jak co roku z reszta, Moj Jedyny podarowal mi cos z bizuterii. Jednak sposob, w jaki wreczyl mi prezent byl tak uroczy, ze sie poplakalam z radosci. Otoz rano nasza coreczka przyniosla mi do lozka male pudeleczko w ksztalcie serca a w nim przesliczna przywieszke (rowniez w ksztalcie serca). Mala byla tak przejeta rola, ze nie moglam sie powstrzymac od chichotu :) Musze powiedziec, ze byl to najbardziej romantyczny gest, ktorego sie nie spodziewalam po moim ukochanym.

W zamian, postanowilam zrobic pyszny obiad. Jednak na szczegolna uwage zasluguje deser, ktory "zwalil nas z nog". Przepis znalazlam tutaj, tlumaczenie moje.

  Mus pomaranczowo-karmelowy
 

4 listki zelatyny
skorka otarta z 3 pomaranczy
sok z 2 pomaranczy
4 jajka, osobno bialka i zoltka
100g drobnoziarnistego brazowogo cukru
2 lyzeczki likieru Grand Marnier (opcjonalnie)
300ml smietany 36%

50g drobnoziarnistego brazowego cukru
3 pomarancze pokrojone w segmenty 

 Zelatyne namaczamy w odrobinie wody. Sok z pomaranczy podgrzewamy w mikrofalowce przez 1 minute. Zelatyne odciskamy z wody i mieszamy z goracym sokiem do rozpuszczenia. Pozostawiamy do wystudzenia.
Zoltka,skorke otarta z pomaranczy oraz cukier wkladamy do miski i ubijamy w goracej kapieli wodnej przez 10 minut az mieszanina bedzie gesta i spieniona. Nastepnie zdejmujemy z kapieli wodnej i ubijamy az do ostudzenia. Dodajemy sok z pomaranczy zmieszany z zelatyna oraz likier i dobrze mieszamy (ja uzylam miksera). 
W osobnych miskach ubijamy na sztywna piane bialka oraz smietane. Dodajemy do reszty skladnikow i dobrze mieszamy. Przekladamy do kieliszkow i wkladamy do lodowki az mieszanina sie zetnie. 
Na pare godzin przed podaniem przygotowujemy karmel. Cukier podgrzewamy w garnku z 2 lyzkami wody. Gdy cukier sie rozpusci, zwiekszamy gaz i gotujemy az zmieni kolor na jasno-zloty.  Dodajemy pomarancze (uwaga, karmel moze sie scukrzyc!) i mieszamy z karmelem. Odstawiamy do ostudzenia. Przed podaniemdekorujemy mus kilkoma kawalkami karmelowych pomaranczy oraz syropem powstalym se smazenia. 

Smacznego!! 

Przepis bierze udzial w akcji

Saturday, 6 June 2009

Jedza, pija, lulki pala... czyli grillowania czas




















Sezon grillowy uwarzam za otwarty!

Uwielbiam grillowac. I uwielbiam mieso z grilla! Dlatego postanowilam zrobic cos wyjatkowego na spotkanie z przyjaciolmi.
Tym razem postanowilismy urozmaicic troche nasze pieczenie mies i zamias wegla drzewnego uzylismy drewna. Definitywnie poprawilo to smak i zapach miesa, a unoszacy sie po okolicy zapach dymu wprawial nas w nastroj w sam raz na pieczenie mies.
Przygotowalam dwa rodzaje mies - zeberka z sosie barbecue wedlug bajaderki oraz steki marynowane w wodce z przepisu Nigelli Lawson.



Zeberka w sosie barbecue wg. bajaderki



Podaje za bajaderka

Sos:

1 szklanka brazowego cukru
1/4 szklanki sosu Worcestershire
1/3 szklanki sosu sojowego
1/4 szklanki octu winnego
1/4 szklanki sosu chili
1/2 szklanki ketchupu
2 lyzeczki ostrej musztardy
2-4 zabki posiekanego czosnku
1/2 lyzeczki granulowanej cebuli
troszke pieprzu do smaku


2 kg miesistych zeberek



Wszystkie skladniki marynaty wymieszac razem. Zeberka zawiniete w folie aluminiowa upiec do miekkosci w temperaturze 180ºC (okolo 1 1/2 godziny), mozna rowniez je ugotowac z dodatkiem sosu sojowego i czosnku. Upieczone lub ugotowane zeberka zalac przygotowana marynata i zostawic na 2 godziny w temperaturze pokojowej lub cala noc w lodowce.Grilowac czesto smarujac sosem i odwracajac, az zeberka beda gorace i przyrumienione. Tak samo postepowac z zeberkami pieczonymi w piekarniku.







Steki wolowe marynowane w wodce





Marynata:

Lyzka gruboziarnistej soli
2 lyzki ziaren pieprzu (zmielic)
3 lyzki natki pietruszki
2 lyzki swiezego tymianku
odrobina dzikiego tymianku (niekoniecznie)
3-4 zabki czosnku (starte na tarce)
80 ml wodki
60 ml oliwy z oliwek



70 dag steku wolowego




Skladniki marynaty polaczyc i dobrze wymieszac. Przygotowac steki. Zalewamy mieso zalewa i zostawiamy na minimum 3 godziny w temperaturze pokojowej lub cala noc w lodowce przykryte folia spozywcza.


Nastepnie grillujemy mieso podlewajac pozostala marynata.


** Nigella proponuje marynowac mieso 2-3 dni w lodowce, ale z mojego doswiadczenia wynika, ze zbyt dlugo marynowana wolowina staje sie zbyt krucha i gabczasta. Od siebie dodalam troche dzikiego tyymianku, poniewaz uwielbiam jego smak a rosnie u mnie na skalniaku w ilosciach hurtowych.


Przepis pochodzi z ksiazki "Feast" Nigelli Lawson (nie znam polskiego tytulu)



Smacznego!!

















Saturday, 14 March 2009

Wielki Post i kotleciki z kalafiora

Nareszcie wracam. Moj komputer odmowil wspolpracy, wiec musialam go oddac do naprawy. Po tygodniu przymusowego odwyku od komputera, powracam na lono blogowiczow. Stesknilam sie za wami :)
Niestety z powodow zdrowotnych musialam zrezygnowac narazie z diety MM. Szkoda, ale jeszcze kiedys wroce na lono Montiego :)

Od zeszlego poniedzialku na Cyprze oraz w Grecji jest Wielki Post. Wedlug tradycji greko-katolickiej Wielki Post rozpoczyna sie w Καθαρή Δευτέρα czyli Czysty Poniedzialek i trwa 7 tygodni.
Uwielbiam Καθαρή Δευτέρα (czyt. kathari deftera) z wielu wzgledow. Jest to dzien, w ktorym rodzina i przyjaciele spotykaja sie podczas wspolnego posilku.
Ze wzgledu na strefe klimatyczna Cypru, najczesciej spotkania te odbywaja sie na plazy, gdzie wladze miejskie wystawiaja stoly i krzesla dla biesiadnikow. Jedzenie musi byc postne ( za moment napisze wiecej na temat potraw i zakazow).


Dzieci (glownie w Grecji) przygotowuja w tym dniu papierowa lalke z siedmioma nogami, ktore maja reprezentowac ilosc postnych tygodni oraz lalka nie ma ust, co ma reprezentowac ograniczenie posilkow i produktow odzwierzecych. Lalka ta nazywa sie κυρά Σαρακοστή ( czyt. kyra Sarakosti), co oznacza pani Post. Kazdej niedzieli dzieci odrywaja jej jedna noge odliczajac w ten sposob pozostale tygodnie Postu.
Bardzo czesto tego dnia rozdawane sa darmowe loukoumades czyli male paczki polane syropem z miodu i posypane cukrem pudrem. Mniam!! (chyba musze wstawic przepis...)








Pani Post - zdjecie znalezione w internecie

Podczas przyjesc na plazy dzieci (ale dorosli rowniez :) ) puszczaja latawce. Niebo jest wtedy kolorowe, radosne i takie wiosenne. Bardzo czesto zdarza sie, ze latawce nie sa w stanie dotrwac nastepnego dnia, bo albo maja twarde ladowanie, albo zaplacza sie w mocnym uscisku z drzewem, linia wysokiego napiecia czy tez upodobaja sobie inny latawiec i razem z nim postanawiaja zakonczyc lot. Smiechu i zabaw jest przy tym co nie miara.
Przytocze przy okazji historie z zeszlego roku. Niedaleko mojego domu jest plaza, ktora sasiaduje z lotniskiem. To wlasnie tam wiele rodzin spotyka sie na wspolne biesiadowanie. Podczas puszczania latawcow musiala interweniowac policja. Powod? Wysoko puszczane latawce utrudnialy ladowanie samolotom. W tym roku linki do latawcow byly duzo krotsze :)



Podczas Wielkiego Postu zabronione sa potrawy zawierajace mieso istot, ktore maja czerwona krew oraz zawierajace produkty pochodzenia zwierzecego czyli sery, jajka, mleko itd. Niedozwolone sa tez ryby i owoce morza zawierajace kregoslup. Wedlug bardzo scislego postu oliwa z oliwek oraz wino rowniez sa zabronione, ale w dzisiejszych czasach malo kto pamieta o tym zakazie. Wyjatkiem sa dwa dni Czysty Poniedzialek oraz Wielki Piatek. Wtedy obowiazuje tradycyjny, restrykcyjny post.
Zawsze myslalam, ze postne jedzenie musi byc nudne. Niestety takie przekonanie panowalo w domu mojej drugiej polowy. Odkad odkrylam, ze postne jedzenie to nic innego jak potrawy weganskie, moje horyzonty poszerzyly sie i nasze jedzenie nie jest zawsze takie samo i bez polotu. Wielu naszych znajomych nie moze sie nadziwic, ze nie zapychamy sie ryzem czy chlebem w kosmicznych ilosciach i nie chodzimy glodni.

Poniewaz mialam w domu kalafiora i zastanawialam sie jak do wykorzystac. Mialam ogromna ochote na pieczone ziemniaki, wiec kalafiorowe kotleciki bardzo do nich pasowaly.

Weganskie kotleciki z kalafiora






1 sredni kalafior

1/3 szklanki platkow owsianych
przyprawy do smaku
bulka tarta
(ja dalam otreby pszenne)
olej do smazenia









Kalafiora ugotowalam do miekkosci i przestudzilam. W miedzy czasie platki wsypalam do szklanki i zalalam je do polowy szklanki wrzatkiem. Nastepnie kalafiora ubilam tluczkiem do ziemniakow, dodalam rozmoczone platki, przyprawy oraz otreby i wymieszalam. Mieszanina musi miec taka konsystencje, aby udalo sie uformowac kotlety. Gotowe kulki obtoczylam w otrebach i usmazylam na zloto na oleju.
Podalam w ziemniakami pieczonymi z cukinia i cebulka.

Smacznego!

Do tych kotlecikow uzylam kalafiora odmiany romanesco.















Przepis znaleziony tutaj

Sunday, 4 January 2009

ciasta...

Dlugo mnie ni bylo i jeszcze chwile mnie nie bedzie. Wybaczcie. Mam popsuty aparat fotograficzny :(

W miedzyczasie przedstawie Wam kilka moich wypiekow, tak dla pokolorowania zimowych, pochmurnych dni :)

Ten tort byl to prezent dla specjalnej osoby na czwarte urodziny. Jubilat uwieolbia dinozaury, wiec wyobrazacie sobie jego radosc :) W srodku jest madeira sponge cake i krem budyniowy (zamiast mleka dalam sok owocowy). Wyszlo smacznie, orzezwiajaco i baaaardzo kolorowo :) Pomysl na tort zaczerpnelam z "50 Easy Party Cakes" by Debbie Brown (POLECAM!!!!)

Tak, jak nie wyobrazam sobie Swiat bez makowca, tak Anglicy nie wyobrazaja sobie Swiat bez fruitcake. W tym roku postanowilam upiec to ciasto sama i dac tesciowej w prezencie. Fruitcake jest ciastem ciezkim, slodkim i alkoholowym ;) Przygotowania rozpoczelam juz w polowie listopada. Najpierw bakalie zalalam brandy i zostawilam na tydzien, aby owoce wypily alkohol. Nastepnie zrobilam ciasto i wstawilam do piekarnika na 3 godziny (w temperaturzse 160 stopni). Nastepnie ciasto podlewa sie alkoholem co kilka dni (podlewalam 2 lyzkami brandy co 5-7 dni). Na kilka dni przed Swietami zabralam sie za ozdabianie. Ciasto posmarowalam goracym dzemem morelowym, nastepnie oblozylam marcepanem i odstawilam na 24 godziny. I teraz przychodzi czas na decyzje czy ciasto obkladamy masa cukrowa (wtedy marcepan nalezy posmarowac cienko alkoholem i oblozyc rozwalkowana masa) lub tez do ozdoby uzywamy Royal icing (wtedy lukier kladziemy bezposrednio na marcepan). Na koniec ciasto mozna dowolnie udekorowac.
Ja jestem minimalistka i nie lubie przesadnych ozdob na swiatecznych wypiekach, dlatego zakupilam kilka figurek cukrowych i nimi ozdobilam wypiek. Uzylam Royal icing, ktory polozylam w taki sposob, aby wygladal jak snieg. Calosc, jeszcze nie wyschnieta, posypalam przezroczystymi krysztalkami cukrowymi.