Saturday, 12 June 2010

ciastolina play-doh

Moze nie jest to post kulinarny, ale w sumie wymaga odrobiony gotowania, wiec co mi tam ;)

Moje dziecko dostalo od znajomych w prezencie ciastoline i akcesoria. Radosc na buzi dziecka, gdy zawalama mieszkanie kolorowymi szczatkami tej masy byla niesamowita! Niestety, jako matka zawiodlam i ciastolina wyschla. Ba, zrobily sie z niej twarde szczatki, ktore moje koty z ochota roznosily po calym mieszkaniu. Uwierzcie mi, nadepniecie gola stopa na taki suchy kawalek nie nalezy do szczegolnie przyjemnych. Ale nieszczescie malujace sie na buzi corci, gdy okazalo sie, ze tymi suchotkami nie da sie bawic, zmusilo mnie do poszukiwan ciastoliny. W mojej okolicy nie znalazlam tego wynalazku, w internecie, razem z przesylka wychodzily jakies kosmiczne ceny. No coz, pomyslalam, trzeba bedzie schowac zabaweczki i poczekac az znajomi z Anglii przyjada w odwiedziny, to moze przywioza zapasik. Na szczescie przypomnialo mi sie, ze ktoskiedys wspominal, ze robil ciastoline w domu i niczym nie odbiegala od tej kupnej. Ba, wychodzila duzo taniej i w wiekszych ilosciach niz ta kupna. Poszperalam w internecie i znalazlam przepis, ktory wydawal mi sie odpowiedni. I byl to strzal w 10! Ciastolina z tego przepisu jest bardzo miekka, swietnie sie nia lepi rozne cudaki i jest naprawde fajna w dotyku. I przede wszystkim tania ;) Mnie z tego przepisu wyszlo 6 kulek po ok. 150g kazda.

     Ciastolina 


2 szklanki maki
1 szklanka soli
2 szklanki cieplej wody
2 lyzki oleju roslinnego (ja dalam slonecznikowy)
1 lyzka kwasnego winianu potasu *
barwniki spozywcze


Wszystkie skladniki mieszamy w garnku. Podgrzewamy na malym ogniu nieprzerywajac mieszania.Najlepiej mieszac calosc drewniana lyzka. Masa zacznie wyraznie gestniec. Ciastolina jest gotowa gdy bedzie miala konsystencje gestego puree ziemniaczanego, a urwany kawalek nie klei sie do palcow i jest elastyczny. Pozostawiamy do przestygniecia. Ciepla ciastoline wyrabiamy na stolnicy. Im dluzej bedziemy wyrabiac, tym bedzie elastyczniejsza. Ja bylam zadowolona z efektow po ok. 4-5 minutach wyrabiania. Teraz dzielimy ciastoline na kawalki i barwimy barwnikami spozywczymi i gotowe!
Przechowujemy w szczelnie zamknietym pojemniku, aby nie wysychala. Pojemniki typu tupperware jak najbardziej nadaja sie do tego celu :)

Ja uzywam barnikow Wiltona  ze wzgledu na ich niesamowite kolory i wydajnosc.

* kwasny winian potasu (cream of tartar) w Polsce jest towarem trudno dostepnym. Mozna to bez problemu znalezc na ebayu. Albo mozna poprosic mnie ;)

Milej zabawy!!

7 comments:

Arvén said...

A nie jest to nasza swojska masa solna? Pamiętam, że jako dziecię w tempie nie odbiegającym małej manufakturze robiłam z czegoś takiego różne cuda ;)

Paula said...

świetny pomysł na prezent dla dzieci :)

Dianka said...

Aniu... :)
Kiedyś oglądałam na Discovery taki program, w którym powiedzieli, że suchą ciastolinę można przywrócić do życia olejem roślinnym. Miesza się razem i wychodzi jak nowa... hm... może prawdę mówili?

Anonymous said...

Ten tajemniczy składnik to zwykły proszek do pieczenia.

Anonymous said...

nie najlepsza, ale ok :) nie n ajlepsza dlatego że się przykleja do palcow...

anooshka said...

Kurcze, robilam setki razy i ani razu nie kleila mi sie do palcow... Nie wiem co moglo pojsc nie tak...

Anonymous said...

Jakiej mąki należy użyć? ziemniaczanej?