Spoznilam sie na czekoladowy weekend Bei. Kurcze, nie udalo mi sie opublikowac postu przez weekend, ale za to sobie popracowalam. Tylko czy robienie tego, co sie lubi to praca? I jeszcze mi za to placa :D
Babeczki te upieklam z dzieciakami na walentynki. Zamiast kartek, dziewczyny daly swoim walentynkom babeczki. Sa mocno czekoladowe, wilgotne, i po prostu pyszne! Nie sa jednak dla babeczek dbajacych o linie, nie da sie zjesc tylko jednej ;)
Chocolate mud cupcakes
100g gorzkiej czekolady
80 g mlecznej czekolady
120g solonego masla (jezeli mamy niesolone, to nalezy dodac 1/8 lyzeczki soli)
100ml wody
2 lyzeczki whisky
1/2 lyzeczki kawy rozpuszczalnej
75g cukru
1 duze jajko
80g maki
20g maki samorosnacej
Piekarnik rozgrzewamy do 180C. Formy do mufinek wykladamy papilotkami lub smarujemy cienko maslem.
Gorzka i mleczna czekolade, maslo, whisky, kawe, wode i cukier mieszamy w rondlu. Mieszajac, podgrzewamy na malutkim ogniu do rozpuszczenia masla i czekolady. Zdejmujemy z palnika i zostawiamy na 10 minut do przestygniecia.Po tym czasie wbijamy jajko i dokladnie mieszamy. Partiami dodajemy make dokladnie mieszajac. Mieszanina napelniamy foremki i pieczemy ok. 25 minut az patyczek wlozony w srodek babeczki bedzie czysty. Gotowe babeczki studzimy w formie. W tym czasie robimy ganache.
Ganache
100g mlecznej czekolady
40ml smietany kremowki (36%)
Czekolade mieszamy ze smietana i podgrzewamy na malutkim ogniu do rozpuszczenia (ciagle mieszamy, aby nie przypalic czekolady, bo bedzie nie do odratowania...). Gdy masa bedzie gladka i lsniaca, zdejmujemy z palnika i studzimy do temperatury pokojowej.
Gotowym ganache pokrywamy babeczki.
Mozna udekorowac wg. wlasnej fantazji. U mnie dekoracja to serca z czekolady zabarwionej na ciemny roz.
Smacznego!!
Przepis z mini modyfikacjami pochodzi stad
Przepis powinien brac udzial w akcji:
ale sie spoznilam ;)
Monday, 20 February 2012
Wednesday, 15 February 2012
walentynki dla chlopczyka i dziewczynki ;)
- Mamo, a upieczesz cos na walentynki? - zapytalo moje starsze dziecko
- A co bys chciala? - odpowiedzialam.
- Nie wiem, ale na pewno cos z czekolada - z radoscia odparl brzdac z zawadiackim usmieszkiem i blyskiem w oku.
Nie pozostalo mi nic innego, jak zabrac sie do roboty. Otwieram szafke a tu... horror!!! Nie mam czekolady!! Za pozno juz na wychodzenie z domu, wszystkie supermarkety sa pozamykane, a w 24h kioskach zaplace za czekolade jak za zloto. Nie, nie ma mowy! -No i co teraz? - pomyslalam - jak zaskoczyc szkraby w walentynkowy poranek? Mam na to 12 godzin...
- Ha! Juz wiem! GA-LA-RET-KA!!! - powiedzialam do siebie z triumfem.
Nie jest to zwykla galarerka, ale galaretka z sercem. Z sercem ode mnie, dla moich dwoch malych brzdacow, ktore daja mi wiele radosci i milosci. Kocham was, maluchy!!
Galaretka z sercem
1 czerwona galaretka
2 szklanki wrzatku
2 szklanki wody
2 saszetki zelatyny
1 puszka slodzonego mleka skondensowanego
Najpierw rozpuszczamy czerowna galaretke w 2 szklankach wrzatku. Plytkie naczynie zaroodporne spryskujemy tluszczem w sprayu lub wykladamy folia spozywcza. Wylewamy przestudzona galaterke i wstawiamy do stezenia do lodowki.
Gdy galaretka jest gotowa, przekladamy ja na plaska powierzchnie wylozona papierem do pieczenia i mala foremka wycinamy serduszka (lub inne wzorki, do wyboru, do koloru ;) ). Staramy sie wycinac wzory jeden przy drugim, aby nie marnowac galaretki. Ksztalty ukladamy w naczyniu spryskanym tluszczem w sprayu lub wylozonym folia spozywcza. Zostawiamy troche miejsca pomiedzy galaretkami.
Do 1/2 szklanki zimnej wody wsypujemy zelatyne i na chwile zostawiamy. Calosc zalewamy 1 i 1/2 szklanki wrzatku i dobrze mieszamy. Dodajemy skondensowane mleko i dobrze mieszamy. Zostawiamy do przestudzenia. Mleczna mieszanina zalewamy galaretki i calosc wstawiamy do lodowki na kilka godzin.
Przed podaniem kroimy w kwadraty.
Smacznego!!
Przepis bierze udzial w akcji:
- A co bys chciala? - odpowiedzialam.
- Nie wiem, ale na pewno cos z czekolada - z radoscia odparl brzdac z zawadiackim usmieszkiem i blyskiem w oku.
Nie pozostalo mi nic innego, jak zabrac sie do roboty. Otwieram szafke a tu... horror!!! Nie mam czekolady!! Za pozno juz na wychodzenie z domu, wszystkie supermarkety sa pozamykane, a w 24h kioskach zaplace za czekolade jak za zloto. Nie, nie ma mowy! -No i co teraz? - pomyslalam - jak zaskoczyc szkraby w walentynkowy poranek? Mam na to 12 godzin...
- Ha! Juz wiem! GA-LA-RET-KA!!! - powiedzialam do siebie z triumfem.
Nie jest to zwykla galarerka, ale galaretka z sercem. Z sercem ode mnie, dla moich dwoch malych brzdacow, ktore daja mi wiele radosci i milosci. Kocham was, maluchy!!
Galaretka z sercem
1 czerwona galaretka
2 szklanki wrzatku
2 szklanki wody
2 saszetki zelatyny
1 puszka slodzonego mleka skondensowanego
Najpierw rozpuszczamy czerowna galaretke w 2 szklankach wrzatku. Plytkie naczynie zaroodporne spryskujemy tluszczem w sprayu lub wykladamy folia spozywcza. Wylewamy przestudzona galaterke i wstawiamy do stezenia do lodowki.
Gdy galaretka jest gotowa, przekladamy ja na plaska powierzchnie wylozona papierem do pieczenia i mala foremka wycinamy serduszka (lub inne wzorki, do wyboru, do koloru ;) ). Staramy sie wycinac wzory jeden przy drugim, aby nie marnowac galaretki. Ksztalty ukladamy w naczyniu spryskanym tluszczem w sprayu lub wylozonym folia spozywcza. Zostawiamy troche miejsca pomiedzy galaretkami.
Do 1/2 szklanki zimnej wody wsypujemy zelatyne i na chwile zostawiamy. Calosc zalewamy 1 i 1/2 szklanki wrzatku i dobrze mieszamy. Dodajemy skondensowane mleko i dobrze mieszamy. Zostawiamy do przestudzenia. Mleczna mieszanina zalewamy galaretki i calosc wstawiamy do lodowki na kilka godzin.
Przed podaniem kroimy w kwadraty.
Smacznego!!
Przepis bierze udzial w akcji:
Monday, 30 January 2012
powroty
Daaawno nie pisalam. Daawno mnie nie bylo. Daawno nie gotowalam...
Dawno dwno temu byl sobie blog... Teraz pora powrocic do gotowania, pieczenia, czas powrocic do zycia. Ostatni rok byl bardzo trudny dla mnie i mojej roziny. Byl proba, byl cierpieniem, byl koszmarem, ale takze byl nadzieja na lepsze jutro i byl pelen milosi, dzieki ktrej udalo nam sie przetrwac ten trudny czas.
Dlugo zastanawialm sie czy nie skasowac bloga, ale nie. Gotowanie sprawia mi ogromna przyjemnosc i akcje kulinarne w jakis sposob mobilizuja mnie do probowania nowych smakow, zwiedzania kulinarnie roznych zakatkow globu.
Brakowalo mi surfowania po blogach, odwiedzania waszych stron, wyszukiwania przepisow i ogladania cudnych zdjec waszych potraw. Brakowalo mi zapachu ciasta, chleba czy czosnku smazonego na oliwie z oliwek. Brakowalo mi planowania obiadow, zakupow i radosci z wyczarowania czegos specjalnego ze zwyklych skladnikow.
Wracam do gotowania i wracam do blogowania. Wracam do zycia, wracam do zywych.
Dawno dwno temu byl sobie blog... Teraz pora powrocic do gotowania, pieczenia, czas powrocic do zycia. Ostatni rok byl bardzo trudny dla mnie i mojej roziny. Byl proba, byl cierpieniem, byl koszmarem, ale takze byl nadzieja na lepsze jutro i byl pelen milosi, dzieki ktrej udalo nam sie przetrwac ten trudny czas.
Dlugo zastanawialm sie czy nie skasowac bloga, ale nie. Gotowanie sprawia mi ogromna przyjemnosc i akcje kulinarne w jakis sposob mobilizuja mnie do probowania nowych smakow, zwiedzania kulinarnie roznych zakatkow globu.
Brakowalo mi surfowania po blogach, odwiedzania waszych stron, wyszukiwania przepisow i ogladania cudnych zdjec waszych potraw. Brakowalo mi zapachu ciasta, chleba czy czosnku smazonego na oliwie z oliwek. Brakowalo mi planowania obiadow, zakupow i radosci z wyczarowania czegos specjalnego ze zwyklych skladnikow.
Wracam do gotowania i wracam do blogowania. Wracam do zycia, wracam do zywych.
Sunday, 26 December 2010
Wesolych Swiat
Troche spoznione te moje zyczenia, ale od ponad tygodnia walcze z choroba...
Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplątało węzły,
konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze
pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły
jak na choince barwnej świeczki.
ks. J. Twardowski
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplątało węzły,
konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze
pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły
jak na choince barwnej świeczki.
ks. J. Twardowski
Wesolych Swiat, kochani!
English Fruitcake
300g suszonych porzeczek
180g sułtanek
90g rodzynek
90g czeresni kandyzowanych
90g kandyzowanej skorki z cytrusow
(posiekanej)
1/2 szklanki brandy, whisky lub rumu
skorka otarta z 1 cytryny i 1
pomaranczy
4 jajka o temperaturze pokojowej
180g masla - temperatura pokojowa
180g brazowego cukru
110g maki pszennej
110g maki samorosnacej
60g mielonych migdalow
1,5 lyzeczki przyprawy mixed spice
1 lyzka golden syrup
60g orzechow wloskich lub
migdalow obranych ze skorki -
posiekanych
1/2 sloika niskoslodonego dzemu z
moreli
marcepan
lukier plastyczny lub royal icing
180g sułtanek
90g rodzynek
90g czeresni kandyzowanych
90g kandyzowanej skorki z cytrusow
(posiekanej)
1/2 szklanki brandy, whisky lub rumu
skorka otarta z 1 cytryny i 1
pomaranczy
4 jajka o temperaturze pokojowej
180g masla - temperatura pokojowa
180g brazowego cukru
110g maki pszennej
110g maki samorosnacej
60g mielonych migdalow
1,5 lyzeczki przyprawy mixed spice
1 lyzka golden syrup
60g orzechow wloskich lub
migdalow obranych ze skorki -
posiekanych
1/2 sloika niskoslodonego dzemu z
moreli
marcepan
lukier plastyczny lub royal icing
Do duzego sloja wrzucamy suszone owoce i pokrojone w cwiartki kandyzowane czeresnie. Calosc zalewamy alkoholem, mieszamy, zakrecamy i odstawiamy na tydzien w ciemne miejsce. Raz dziennie potrzasamy sloikiem.
Z papieru do pieczenia wycinamy dwa okregi odpowiadajace wielkosci dna formy oraz dwa paski, ktore sa szersze o 7cm od brzegow formy. Forme smarujemy maslem i wykladamy pierwsza warstwa papieru, czynnosc powtarzamy. Z papieru pakowego (lub innego) wycinamy dwa paski szerze od formy o 5 cm, obkladamy zewnetrzna strone formy i zwiazujemy sznurkiem. Najtrudniejsza czesc pieczenia ciasta jest juz za nami.
Piekarnik nagrzewamy go 140 stopni.
W duzej misce mieszamy przesiane maki oraz przyprawy wraz ze skorka otarta z cytryny i pomaranczy. Dodajemy orzechy oraz zmielone migdaly. Mieszamy. W drugiej duzej misce ubijamy maslo z cukrem na puszysta, biala mase. Jajka mieszamy w szklance i po lyzce dodajemy do masy maslanej, dobrze ubijajac w miedzy czasie. Dodajemy golden syrup i dobrze ubijamy. Nastepnie nalezy wmieszac make, nastepnie nasaczone owoce i mieszamy az sie dobrze polacza. Mase przekladamy do przygotowanej formy, wyrownujemy wierzch mokra lyzka lub mokra reka i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy 3-4 godziny.
Nastepnie wyjmujemy z pieca i pozwalamy wystygnac w formie (ja zostawiam na noc). Nastepnie ciasto wyjmujemy z formy i robimy w jego dnie kilkanascie dziurek wykalaczka lub widelcem. Nasaczamy 2-4 lyzkami alkoholu. Ciasto zawijamy w podwojna warste papieru do pieczenia, nastepnie w folie aluminiowa i wkladam do puszki lub plastikowego pojemnika z pokrywka. Nasaczanie powtarzamy co 5 dni przez kilka tygodni.Na 2-3 dni przed podaniem wyjmujemy ciasto. Dzem podgrzewamy az bedzie plynny i smarujemy nim wierzch i boki ciasta. Na to nakladamy rozwalkowany marcepan. Nastepnie smarujemy wierzch i boki alkoholem (nie za duzo) i nakladamy na to lukier plastyczny. Jezeli uzywamy royal icing, to smarowanie alkoholem nie jest potrzebne.
Dekorujemy wedlug uznania.
Piekarnik nagrzewamy go 140 stopni.
W duzej misce mieszamy przesiane maki oraz przyprawy wraz ze skorka otarta z cytryny i pomaranczy. Dodajemy orzechy oraz zmielone migdaly. Mieszamy. W drugiej duzej misce ubijamy maslo z cukrem na puszysta, biala mase. Jajka mieszamy w szklance i po lyzce dodajemy do masy maslanej, dobrze ubijajac w miedzy czasie. Dodajemy golden syrup i dobrze ubijamy. Nastepnie nalezy wmieszac make, nastepnie nasaczone owoce i mieszamy az sie dobrze polacza. Mase przekladamy do przygotowanej formy, wyrownujemy wierzch mokra lyzka lub mokra reka i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy 3-4 godziny.
Nastepnie wyjmujemy z pieca i pozwalamy wystygnac w formie (ja zostawiam na noc). Nastepnie ciasto wyjmujemy z formy i robimy w jego dnie kilkanascie dziurek wykalaczka lub widelcem. Nasaczamy 2-4 lyzkami alkoholu. Ciasto zawijamy w podwojna warste papieru do pieczenia, nastepnie w folie aluminiowa i wkladam do puszki lub plastikowego pojemnika z pokrywka. Nasaczanie powtarzamy co 5 dni przez kilka tygodni.Na 2-3 dni przed podaniem wyjmujemy ciasto. Dzem podgrzewamy az bedzie plynny i smarujemy nim wierzch i boki ciasta. Na to nakladamy rozwalkowany marcepan. Nastepnie smarujemy wierzch i boki alkoholem (nie za duzo) i nakladamy na to lukier plastyczny. Jezeli uzywamy royal icing, to smarowanie alkoholem nie jest potrzebne.
Dekorujemy wedlug uznania.
Smacznego!!!
Sunday, 14 November 2010
tortowisko :)
Marzec i listopad to dla mnie dwa dosc intensywne tortowo miesiace. Tym razem doszla jeszcze jedna okazja do pieczenia - chrzciny mojej coreczki. Musze sie wam przyznac, ze coraz bardziej podoba mi sie robienie ciast i tortow, szczegolnie tortow ;)
Zapytalam tez corcie co chcialaby zabrac do przedszkola. W odpowiedzi dostalam, ze male czerwone ciasta z niebieskimi swieczkami. Od razu pomyslalam - red velvet cupcakes! Przepis wzielam ze strony Wiltona. Krem na wierzchu, to krem z serka Philadelphia o delikatnej nucie cytrusowej (przepis na stronie Wiltona)
To ciasto bylo dla mnie nie lada wyzwaniem. Na chrzest mialam zaproszone 120 osob (jedynie rodzina i bliscy znajomi). W srodku kryje sie ciasto czekoladowe przelozone kremem malinowym. Powiem nieskromnie, ze bylo pyszne ;)
Na Cyprze jest tradycja, ze kazdy z przybylych gosci czy to na chrzest czy na slub, distaje maly slodki podarunek. Zrobilam ciasteczka brownie. Motyle to byl motyw przewoni naszej imprezy, wiec i ciasteczka maja odpowiedni ksztalt :)
Tort na trzefie urodziny mojej starszej corci. W srodku biszkopt nasaczony syropem z brzoskwin z odrobina Cointreau, przelozony kremem z batonikow Milky Way i brzoskwiniami z puszki.
Powiem tylko, ze po raz pierwszy robilam figurki z masy cukrowej . Peppa wyglada jak Peppa, za to Dora the Exsplorer to Nora the ugly twin sister ;) Dziecko bylo zachwycone... ufff
To ciasto bylo dla mnie nie lada wyzwaniem. Na chrzest mialam zaproszone 120 osob (jedynie rodzina i bliscy znajomi). W srodku kryje sie ciasto czekoladowe przelozone kremem malinowym. Powiem nieskromnie, ze bylo pyszne ;)
Na Cyprze jest tradycja, ze kazdy z przybylych gosci czy to na chrzest czy na slub, distaje maly slodki podarunek. Zrobilam ciasteczka brownie. Motyle to byl motyw przewoni naszej imprezy, wiec i ciasteczka maja odpowiedni ksztalt :)
Sunday, 24 October 2010
niebo w gebie czyli jak z prostych skladnikow wyczarowac Anielskie ciasto
I przyszla moja kolej. Stalam przez chwile w kolejce, aby dostac sie do stolu z deserami. Kazdy uczestnik imprezy przyniosl swoje desery, wiec bylo w czym wybierac. Przede mna stalo naczynie z dziwnie wygladajacym ciastem (?). Pachnialo niesamowicie, ale wygladem nie przypominalo mi nic, co dotad znalam. Wzielam lyzke, nalozylam ciasto na talerzyk, do tego galka lodow waniliowych (zalecenia wykonawczyni ciasta) i usiadlam wygodnie w fotelu. Gdy lyzeczka z ciastem powedrowala do moich ust... znalazlam sie w niebie i aniolowie zaczeli spiewac "Alleluja"!! Slodka, bardzo lepka i wilgotna masa z posmakiem toffi rozplywala sie na moim podniebieniu, oczy zamknely sie z rozkoszy a jedyny dzwiek jaki moglam z siebie wydac to jedynie cichy pomruk zadowolenia. To ciasto jest orgazmiczne - taka mysl pojawila mi sie w glowie. Popatrzylam po pokoju i zauwazylam, ze kazda osoba jedzaca ten deser reaguje tak, jak ja. Wiedzialam, ze musze miec przepis na to cudo!
Rzecz sie dziala na przyjeciu zareczynowym mojej serdecznej przyjaciolki. Ciasto zostalo wykonane przez siostre przyszlego pana mlodego. Przepis zdobylam bez wiekszych problemow. Wczoraj zrobilam to cudo na spotkanie ze znajomymi. Troche zaskoczyla mnie konsystencja ciasta, ale uwierzylam, ze sie uda. Powiem wam, ze udalo sie, i to jak! Nazwalam to cudo Anielskim ciastem, poniewaz dziewczyna, od ktorej mam przepi ma na imie Angela ;)
2 lyzki masla (ok.55g)
2 lyzki dzemu morelowego
2 lyzki soku z cytryny
2 lyzeczki sody oczyszczonej
1,5 szklanki cukru
2 szklanki maki
2 szklanki cieplego mleka
2 jajka
1/4 szklanki masla (ok.55g)
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki wody
1/2 puszki mleka skondensowanego nieslodzonego
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Maslo, cukier i dzem ubijamy mikserem. dodajemy jajka i sok z cytryny. Make mieszamy z soda i dodajemy powoli do mieszaniny naprzemiennie z mlekiem. Mieszanina bedzie lejaca, ale taka ma byc. Naczynie zaroodporne smarujemy cieniutko maslem, wlewamy ciasto i pieczemy ok. godziny. Patyczek wlozony do ciasta powinien byc suchy. Ciasto wyjmujemy z pieca i nie wyjmujemy z formy. Niech sobie spokojnie odpoczywa w goracym naczyniu.
W miedzyczasie wrzucamy do rondla maslo, cukier, wode i mleko skondensowane i podgrzewamy. Od momentu gdy maslo sie rozpusci zostawiamy na gazie ok. 2 minut i zdejmujemy. Syropem mocno nasaczamy ciasto. Powinnismy zuzyc caly przyrzadzony syrop.
Smacznego!!!
Rzecz sie dziala na przyjeciu zareczynowym mojej serdecznej przyjaciolki. Ciasto zostalo wykonane przez siostre przyszlego pana mlodego. Przepis zdobylam bez wiekszych problemow. Wczoraj zrobilam to cudo na spotkanie ze znajomymi. Troche zaskoczyla mnie konsystencja ciasta, ale uwierzylam, ze sie uda. Powiem wam, ze udalo sie, i to jak! Nazwalam to cudo Anielskim ciastem, poniewaz dziewczyna, od ktorej mam przepi ma na imie Angela ;)
Anielskie Ciasto
2 lyzki masla (ok.55g)
2 lyzki dzemu morelowego
2 lyzki soku z cytryny
2 lyzeczki sody oczyszczonej
1,5 szklanki cukru
2 szklanki maki
2 szklanki cieplego mleka
2 jajka
1/4 szklanki masla (ok.55g)
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki wody
1/2 puszki mleka skondensowanego nieslodzonego
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Maslo, cukier i dzem ubijamy mikserem. dodajemy jajka i sok z cytryny. Make mieszamy z soda i dodajemy powoli do mieszaniny naprzemiennie z mlekiem. Mieszanina bedzie lejaca, ale taka ma byc. Naczynie zaroodporne smarujemy cieniutko maslem, wlewamy ciasto i pieczemy ok. godziny. Patyczek wlozony do ciasta powinien byc suchy. Ciasto wyjmujemy z pieca i nie wyjmujemy z formy. Niech sobie spokojnie odpoczywa w goracym naczyniu.
W miedzyczasie wrzucamy do rondla maslo, cukier, wode i mleko skondensowane i podgrzewamy. Od momentu gdy maslo sie rozpusci zostawiamy na gazie ok. 2 minut i zdejmujemy. Syropem mocno nasaczamy ciasto. Powinnismy zuzyc caly przyrzadzony syrop.
Smacznego!!!
Tuesday, 28 September 2010
28 wrzesnia czyli.... Dzien Jablka
Zawsze lubilam date 28 wrzesnia. Powiem wiecej, od samego urodzenia! Jest to dla mnie dzien szczegolny i jak co roku swietowany :) Dziesiaj jest Dzien Jablka! Chyba nie znam osoby, ktora nie lubilaby jablek, a wy? Na emigracji najbardziej brakuje mi papierowek, ktore uwielbiam jesc ot tak sobie podczas przygotowywania przetworow. Jablka to dla mnie takie male klejnociki wskazujace, ze lato zbliza sie ku koncowi a jesien rozposciera swoje skrzydla.
Powiem szczerze, ze dzisiejsze ciasto upieklam z czystego lakomstwa. Raz do roku jest taki dzien, kiedy nie zwracajac uwagi na kalorycznosc kremu czy slodkosc ciasta, z usmiechem na ustach zdmuchujemy swieczki i zajadamy sie lakomie ciastem, ktore jest zrobione (badz tez kupione) specjalnie dla nas. Dzisiaj postanowilam upiec sobie ciasto, ktore zaspokoiloby wszystkie moje zachcianki :D Od kilku dni "chodzilo za mna" ciasto z jablkami i duza iloscia cynamonu. I wlasnie takie cudo zamarzylam sobie na urodziny zamiast zwyklego tortu.
Ciasto jablkowe z kremem ze slonego karmelu
ciasto
3 duze jablka
1 1/2 szklanki cukru
1/2szklanki oleju
2 roztrzepane jajka
2 lyzeczki ekstraktu z wanilii
2 szklanki maki
2 lyzki cynamonu
1 lyzeczka soli
2 lyzeczki proszku do pieczenia
1/2 lyzeczki sody oczyszczonej
1 szklanka posiekanych orzechow wloskich
krem karmalowy
2 lyzki wody
1/2 szklanki brazowego cukru
1/2 lyzki glukozy (niekoniecznie)
1/4 szklanki smietany kremowki
1/4 lyzeczki gruboziarnistej soli morskiej
1/4 lyzeczki soku z cytryny
lyzka masla
120g masla
120g serka typu Philadelphia
3 szklanki cukru pudru
1/2 szklanki karmelu
gruboziarnista sol morska
Zaczynamy od upieczenia ciasta. Jablka kroimy na male kawalki i mieszamy z cukrem. Dodajemy wszystkie mokre skladniki. W osobnej misce mieszamy suche skladniki oprocz orzechow i dodajemy do reszty. Dokladnie mieszamy. Na koniec dodajemy orzechy i mieszamy do polaczenia skladnikow. Wlewamy do formy posmarowanej maslem i wysypanej tarta bulka. Pieczemy 35-40 minut w temp. 180 stopni.
Po tym czasie wyjmujemy ciasto i studzimy na kratce.
Teraz pora na karmel. Do rondelka wlewamy wode, dodajemy cukier i glukoze. mieszamy do rozpuszczenia skladnikow, przykrywamy i zostawaimy na 3 minuty na srednim ogniu. Po tym czasie zdejmujemy pokrywke, mieszamy i chwilke gotujemy. Dodajemy smietane i dokladnie mieszamy. Trzeba byc uwaznym, bo mieszanina moze pryskac!! Dodajemy lyzke masla, sok z cytryny i maslo. mieszamy az wszystkie skladniki dobrze sie polacza. Studzimy przez 20 minut. Probujemy czy jest dla nas wystarczajaco slone. Jezeli nie, to dodajemy soli do smaku.
No to pora na krem. Maslo i ser ubijamy razem w misce az beda puszyste i gladkie. Dodajemy 1 1/2 szklanki cukru pudru i dokladnie ubijamy. Wlewamy karmel, dokladnie mieszamy. Nastepnie powoli dodajemy reszte cukru az do uzyskania pozadanej konsystencji i slodkosci. Wstawiamy na godzine do lodowki.
Gotowe ciasto smarujemy kremem i posypujemy odrobina soli morskiej.
Smacznego!!!
Ps. Ja uzylam naturalnej, szarej soli morskiej, ktora jest mniej slona niz ta biala. Ilosc soli jest orientacyjna i nalezy kierowac sie swoim wlasnym smakiem.
Wybaczcie jakosc zdjecia, ale robione bylo po ciemku w pubie ;)
Przepis bierze udzial w akcji
Powiem szczerze, ze dzisiejsze ciasto upieklam z czystego lakomstwa. Raz do roku jest taki dzien, kiedy nie zwracajac uwagi na kalorycznosc kremu czy slodkosc ciasta, z usmiechem na ustach zdmuchujemy swieczki i zajadamy sie lakomie ciastem, ktore jest zrobione (badz tez kupione) specjalnie dla nas. Dzisiaj postanowilam upiec sobie ciasto, ktore zaspokoiloby wszystkie moje zachcianki :D Od kilku dni "chodzilo za mna" ciasto z jablkami i duza iloscia cynamonu. I wlasnie takie cudo zamarzylam sobie na urodziny zamiast zwyklego tortu.
Ciasto jablkowe z kremem ze slonego karmelu
ciasto
3 duze jablka
1 1/2 szklanki cukru
1/2szklanki oleju
2 roztrzepane jajka
2 lyzeczki ekstraktu z wanilii
2 szklanki maki
2 lyzki cynamonu
1 lyzeczka soli
2 lyzeczki proszku do pieczenia
1/2 lyzeczki sody oczyszczonej
1 szklanka posiekanych orzechow wloskich
krem karmalowy
2 lyzki wody
1/2 szklanki brazowego cukru
1/2 lyzki glukozy (niekoniecznie)
1/4 szklanki smietany kremowki
1/4 lyzeczki gruboziarnistej soli morskiej
1/4 lyzeczki soku z cytryny
lyzka masla
120g masla
120g serka typu Philadelphia
3 szklanki cukru pudru
1/2 szklanki karmelu
gruboziarnista sol morska
Zaczynamy od upieczenia ciasta. Jablka kroimy na male kawalki i mieszamy z cukrem. Dodajemy wszystkie mokre skladniki. W osobnej misce mieszamy suche skladniki oprocz orzechow i dodajemy do reszty. Dokladnie mieszamy. Na koniec dodajemy orzechy i mieszamy do polaczenia skladnikow. Wlewamy do formy posmarowanej maslem i wysypanej tarta bulka. Pieczemy 35-40 minut w temp. 180 stopni.
Po tym czasie wyjmujemy ciasto i studzimy na kratce.
Teraz pora na karmel. Do rondelka wlewamy wode, dodajemy cukier i glukoze. mieszamy do rozpuszczenia skladnikow, przykrywamy i zostawaimy na 3 minuty na srednim ogniu. Po tym czasie zdejmujemy pokrywke, mieszamy i chwilke gotujemy. Dodajemy smietane i dokladnie mieszamy. Trzeba byc uwaznym, bo mieszanina moze pryskac!! Dodajemy lyzke masla, sok z cytryny i maslo. mieszamy az wszystkie skladniki dobrze sie polacza. Studzimy przez 20 minut. Probujemy czy jest dla nas wystarczajaco slone. Jezeli nie, to dodajemy soli do smaku.
No to pora na krem. Maslo i ser ubijamy razem w misce az beda puszyste i gladkie. Dodajemy 1 1/2 szklanki cukru pudru i dokladnie ubijamy. Wlewamy karmel, dokladnie mieszamy. Nastepnie powoli dodajemy reszte cukru az do uzyskania pozadanej konsystencji i slodkosci. Wstawiamy na godzine do lodowki.
Gotowe ciasto smarujemy kremem i posypujemy odrobina soli morskiej.
Smacznego!!!
Ps. Ja uzylam naturalnej, szarej soli morskiej, ktora jest mniej slona niz ta biala. Ilosc soli jest orientacyjna i nalezy kierowac sie swoim wlasnym smakiem.
Wybaczcie jakosc zdjecia, ale robione bylo po ciemku w pubie ;)
Przepis bierze udzial w akcji
Monday, 30 August 2010
kurczak z cukiniowym kuskusem
Przeprosilam sie z kuchnia i gotowaniem. Mimo upalow znow zaczelam pichcic obiadki. Po prostu lubie gotowac i strasznie mi tego brakowalo. Jednak staram sie ograniczac pobyt przy garnkach do niezbednego minimum z wiadomych powodow. Ostatnio robie potrawy szybkie oraz takie, ktore smakuja dobrze takze na zimno. Przegladajac stare gazety znalazlam przepis na kurczaka z kuskusem i postanowilam go zrobic na obiad. Zaskoczylo mnie jak szybki i bezproblemowo powstalo przepyszne i zdrowe danie, ktore bedzie powracalo na moj stol.
Kurczak z cytynowo-cukiniowym kuskusem
200g kuskusu
400ml wywaru z kurczaka
1 lyzka oleju
4 cukinie, strarte na tarce o grubych oczkach
1 cytryna
2 piersi z kurczaka
Kuskus zalewamy wrzacym wywarem, przykrywamy i zostawiamy na 10 minut az bedzie puszysty. W miedzyczasie rozgrzewamy lyzke oleju i smazymy starta cukinie az bedzie miekka i chrupiaca na brzegach. Wrzucamy ja do gotowego kuskusu i doporawiamy sokiem z polowy cytryny oraz sola i pieprzem.
Piers z kurczaka przekrawamy na pol wzdluz tak, aby powstaly plaskie kotlety. Doprawiamy je sola i pieprzem i smazymy na patelni grillowej badz tez na zwyklej patelni z rozgrzana lyzka oleju. Gotowe kotlety skrapiamy sokiem z polowy cytryny i podajemy z kuskusem.
Smacznego!!
Przepis bierze udzial w akcjach:
Kurczak z cytynowo-cukiniowym kuskusem
200g kuskusu
400ml wywaru z kurczaka
1 lyzka oleju
4 cukinie, strarte na tarce o grubych oczkach
1 cytryna
2 piersi z kurczaka
Kuskus zalewamy wrzacym wywarem, przykrywamy i zostawiamy na 10 minut az bedzie puszysty. W miedzyczasie rozgrzewamy lyzke oleju i smazymy starta cukinie az bedzie miekka i chrupiaca na brzegach. Wrzucamy ja do gotowego kuskusu i doporawiamy sokiem z polowy cytryny oraz sola i pieprzem.
Piers z kurczaka przekrawamy na pol wzdluz tak, aby powstaly plaskie kotlety. Doprawiamy je sola i pieprzem i smazymy na patelni grillowej badz tez na zwyklej patelni z rozgrzana lyzka oleju. Gotowe kotlety skrapiamy sokiem z polowy cytryny i podajemy z kuskusem.
Smacznego!!
Przepis bierze udzial w akcjach:
Friday, 27 August 2010
na upal? LODY!!!!
U mnie nadal upalnie. Powiem szczerze, ze zaczynam tesknic za deszczem i nizszymi temperaturami. Dopiero tu, na Cyprze, docenilam walory polskiej jesieni, i chlodnego lata. Jestem cieploluba, ale upaly zle znosze. A co jest najlepsze, gdy zar leje sie z nieba? Lody, oczywiscie! Jest u nas w Paphos lodziarnia, ktora sprzedaje przepyszne lody. To wlasnie tam po raz pierwszy sprobowalam lodow czekoladowo-pomaranczowych i pokochalam je miloscie bezwzgledna i dozgonna. A kochajac chcemy miec na wlasnosc to, co darzymy uczuciem. I wlasnie dlatego zaczelam szukac przepisu na te czekoladowo-pomaranczowa ambrozje. I znalazlam na bardzo sympatycznym blogu zagranicznym. Powiem nieskromnie, ze lody wyszly przepyszne i chyba lepsze od tych z ulubionej lodziarni ;)
540ml smietany kremowki
6 lyzek nieslodzonego kakao holenderskiego
240ml tlustego mleka
1 szklanka cukru *
170g posiekanej ciemnej czekolady
1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
1/2 lyzeczki ekstraktu z pomaranczy
skorka otarta z 1 pomaranczy **
szczypta soli
Smietane, cukier, kakao i sol mieszamy razem i doprowadzamy do wrzenia. Zdjemujemy z ognia i scieramy skorke z pomaranczy prosto do garnka. Dodajemy czekolade i mieszamy az do rozpuszczenia. Nastepnie dodajemy mleko oraz ekstrakt z wanilii i pomaranczy. Wlewamy do blendera i miksujemy przez ok. 30 sekund az sie dobrze wymiesza (ja uzylam miksera, bo mam popsuty blender). Nastepnie schladzamy w lodowce, najlepiej przez cala noc. Na koniec wlewamy do maszyny i ustawiamy czas wg. wskazowek producenta. Mnie wymerdanie lodow w maszynie zajelo 30 minut.
Smacznego!!
* mozna spokojnie dac tylko pol szklanki cukru. Zauwazylam, ze amerykanski cukier chyba jest mniej slodki, bo w kazdym przepisie musze zmniejszyc ilosc cukru, aby potrawy byly zjadliwe ;)
** ja dodalam skorke z 2 pomaranczy i 1 lyzeczke ekstraktu, ale tylko dlatego, ze lubie wyrazny smak cytrusowy w lodach.
Przepis bierze udzial w akcji
Lody czekoladowo-pomaranczowe
540ml smietany kremowki
6 lyzek nieslodzonego kakao holenderskiego
240ml tlustego mleka
1 szklanka cukru *
170g posiekanej ciemnej czekolady
1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
1/2 lyzeczki ekstraktu z pomaranczy
skorka otarta z 1 pomaranczy **
szczypta soli
Smietane, cukier, kakao i sol mieszamy razem i doprowadzamy do wrzenia. Zdjemujemy z ognia i scieramy skorke z pomaranczy prosto do garnka. Dodajemy czekolade i mieszamy az do rozpuszczenia. Nastepnie dodajemy mleko oraz ekstrakt z wanilii i pomaranczy. Wlewamy do blendera i miksujemy przez ok. 30 sekund az sie dobrze wymiesza (ja uzylam miksera, bo mam popsuty blender). Nastepnie schladzamy w lodowce, najlepiej przez cala noc. Na koniec wlewamy do maszyny i ustawiamy czas wg. wskazowek producenta. Mnie wymerdanie lodow w maszynie zajelo 30 minut.
Smacznego!!
* mozna spokojnie dac tylko pol szklanki cukru. Zauwazylam, ze amerykanski cukier chyba jest mniej slodki, bo w kazdym przepisie musze zmniejszyc ilosc cukru, aby potrawy byly zjadliwe ;)
** ja dodalam skorke z 2 pomaranczy i 1 lyzeczke ekstraktu, ale tylko dlatego, ze lubie wyrazny smak cytrusowy w lodach.
Przepis bierze udzial w akcji
Thursday, 26 August 2010
wszyscy kochamy wege kotlety :)
Kotletow wegetarianskich jest cale mnostwo. Kazdy ma swoje ulubione przepisy, ale takze wpadki. Pamietam jak robilam kotlety wedlug przepisu mojej kolezanki i do tej pory zachodze w glowe w jaki sposob jej sie one udaja... Mnie wyszla smaczna paciaja, ktora w zaden sposob nie chciala sie uformowac. Wy tez macie takie wpadki?
Uwielbiam potrawy wege. Moja rodzina z reszta tez i kotleciki to wspanialy sposob na przemycenie warzyw, ktorych normalnie dzieci nie chca jesc.
Dzisiaj na obiad zrobilam kolejna wersje wege kotletow. Powiem szczerze, ze do przepisu podeszlam z pewna rezerwa, sama nie wiem dlaczego. Moze dlatego, ze pochodzi z ksiazeczki dodawanej do gazety i sponsorem tej publikacji jest firma produkujaca przyprawy? Naprawde, nie wiem... Odrobine zmienilam podstawowy przepis i voila! Kotlety przeszly moje wszelkie wyobrazenia o nich i po prostu zachwycily mnie smakiem! Moje dziecko pochlonelo, bo inaczej sie nie da tego nazwac, swoja porcje obiadowa w oka mgnieniu, co jej sie rzadko zdarza w te upaly. Przyznam, ze jest z nimi troche roboty, ale oplaca sie poswiecic na nie te kilka minut wiecej.
500g cukinii
1 cebula
peczek szczypiorku (taki nieduzy)
1zabek czosnku
ok.1 szklanki tartej bulki
2 jajka
1/2 szklanki maki
1/2 szklanki maki ziemniaczanej
1/2 szklanki tartego sera halloumi (mozna zastapic innym twardym serem)
200g sera feta
1 lyzeczka oregano
sol, pieprz
Cukinie kroimy w duze krazki i gotujemy 10 minut w osolonej wodzie. Odlewamy i studzimy.
W miedzyczasie drobno kroimy cebule i szczypiorek. Czosnek albo trzemy na drobnej tarce albo drobniutko siekamy. Na oliwie smazymy cebule wraz ze szczypiorekim az bedzie szklista. Dodajemy czosnek, mieszamy i zdejmujemy z kuchenki aby przestyglo.
Ser feta kruszymy palcami badz tez widelcem. Nastepnie trzemy na tarce ostudzona cukienie i odciskamy mase, aby pozbyc sie wody. Latwo jest to zrobic na drobnym sitku lub odcisnac przez muslinowa sciereczke. Nastepnie dodajemy cebule przesmazona ze szczypiorem oraz reszte skladnikow. Radze uwazac z sola, poniewaz zarowno halloumi jak i feta sa juz slone. Mase odstawiamy na minimum 30 minut.
Lepimy plaskie kotlety i smazymy je na tluszczu do zrumienienia.
Smacznego!!
Przepis bierze udzial w akcji:
Uwielbiam potrawy wege. Moja rodzina z reszta tez i kotleciki to wspanialy sposob na przemycenie warzyw, ktorych normalnie dzieci nie chca jesc.
Dzisiaj na obiad zrobilam kolejna wersje wege kotletow. Powiem szczerze, ze do przepisu podeszlam z pewna rezerwa, sama nie wiem dlaczego. Moze dlatego, ze pochodzi z ksiazeczki dodawanej do gazety i sponsorem tej publikacji jest firma produkujaca przyprawy? Naprawde, nie wiem... Odrobine zmienilam podstawowy przepis i voila! Kotlety przeszly moje wszelkie wyobrazenia o nich i po prostu zachwycily mnie smakiem! Moje dziecko pochlonelo, bo inaczej sie nie da tego nazwac, swoja porcje obiadowa w oka mgnieniu, co jej sie rzadko zdarza w te upaly. Przyznam, ze jest z nimi troche roboty, ale oplaca sie poswiecic na nie te kilka minut wiecej.
Wege Kotlety
500g cukinii
1 cebula
peczek szczypiorku (taki nieduzy)
1zabek czosnku
ok.1 szklanki tartej bulki
2 jajka
1/2 szklanki maki
1/2 szklanki maki ziemniaczanej
1/2 szklanki tartego sera halloumi (mozna zastapic innym twardym serem)
200g sera feta
1 lyzeczka oregano
sol, pieprz
Cukinie kroimy w duze krazki i gotujemy 10 minut w osolonej wodzie. Odlewamy i studzimy.
W miedzyczasie drobno kroimy cebule i szczypiorek. Czosnek albo trzemy na drobnej tarce albo drobniutko siekamy. Na oliwie smazymy cebule wraz ze szczypiorekim az bedzie szklista. Dodajemy czosnek, mieszamy i zdejmujemy z kuchenki aby przestyglo.
Ser feta kruszymy palcami badz tez widelcem. Nastepnie trzemy na tarce ostudzona cukienie i odciskamy mase, aby pozbyc sie wody. Latwo jest to zrobic na drobnym sitku lub odcisnac przez muslinowa sciereczke. Nastepnie dodajemy cebule przesmazona ze szczypiorem oraz reszte skladnikow. Radze uwazac z sola, poniewaz zarowno halloumi jak i feta sa juz slone. Mase odstawiamy na minimum 30 minut.
Lepimy plaskie kotlety i smazymy je na tluszczu do zrumienienia.
Smacznego!!
Przepis bierze udzial w akcji:
Subscribe to:
Posts (Atom)